tadeusztyszka
267 zdjęć od 2009
- Urodziny: 1951-09-07
- Szczawno Zdrój
Sen"Rzeka tego dnia niosła z gór coraz zimniejsze wody. Czułam to na własnej skórze, stojąc jak... Więcej
Sen"Rzeka tego dnia niosła z gór coraz zimniejsze wody. Czułam to na własnej skórze, stojąc jak zwykle przyczajona za swoim wykrotem, przywleczonym tu przez wodę podczas ostatniej powodzi. Służył mi przez te lata, dając kryjówkę, osłaniając przed zbyt mocnym prądem rzeki. Stał się też moim miejscem zasadzki, na przepływające nad nim, porwane z prądem, nieostrożne głowacze i strzeble- które tak lubię. Dziś nie było na nie najmniejszej szansy. Schowane głęboko pod burtami brzegów na płytkiej wodzie, były poza moim zasięgiem. Głód dokuczał mi coraz bardziej. Zaczęło widnieć, czekałam na to z utęsknieniem. Ustawiwszy się w najlepszej pozycji- głową pod prąd, aby nie tracić niepotrzebnie energii, a widzieć wszystko, wpatrywałem się w płynącą wokół mnie wodę, oczekując choćby najmniejszego źdźbła pokarmu. Niestety głównym nurtem przepływały stukając o kamieniste dno, tylko plastikowe butelki. Żeby choć jakiś niewielki kiełż, albo chruścik. Nic. Ciągle tylko coraz więcej pośniegowej, przeraźliwie lodowatej wody, pozbawionej pokarmu. Wszystko wskazywało, że jeśli się nie ruszę z mojego matecznika, to tego ranka pozostanę głodna. Nie mogłam dłużej czekać. Trzeba było zaryzykować! Przepłynęłam ostrożnie przez główny nurt na drugi brzeg. W zwalonym opodal, przez lipcową burzę drzewie, niedawno widziałam czającego się ogromnego szczupaka. To dziwne, że zawędrował aż tak daleko w górę rzeki. Pewnie i on od kilku dni miał pusty brzuch. Trzeba się mieć na baczności! Pomyślałam. Opłynęłam to miejsce wielkim łukiem. Wreszcie, z dala od niego, czując się już nieco bezpieczniej, trafiłam na kilka głazów, które zawsze były moją ostatnią szansą, na znalezienie w porastającym je mchu, kilku tłustych ślimaków. Znalazłszy jednego, pożarłam go łapczywie, nie zważając na jego twardy domek. Nie było tego jedzenia zbyt wiele, ale poczułam od razu więcej energii. Ruszyłam na dalsze poszukiwania. Po drugiej stronie kamieni znalazłam dobrze ukrytego chruścika. Z niemałym trudem, ale dobrałam się i do niego. Poczułam się pewniej. Zerknęłam rutynowo ponad wodę i na pobliski brzeg. Wszędzie panował idealny spokój. Nic nie mąciło ciszy zimowego mroźnego poranka! Tylko wszędobylskie pliszki, przemykały między kamykami, w poszukiwaniu larw owadów i skorupiaków. Nigdzie śladów czegoś podejrzanego. Poczułam się jeszcze bardziej bezpiecznie. Uspokojona tym, nie zważając już na ewentualne niebezpieczeństwo, trafiłam na całą rodzinę kiełży. Nie miały szans ucieczki. Zajadałam się łapczywie, gdy nagle nieopodal mnie przepłynęła w dużym tempie pokaźna rybka. Oceniłam odległość lecz nie zdążyłam jej zaatakować! Zniknęła tak szybko, jak szybko się pokazała. Postanowiłam być czujniejsza. Wróciłam do kiełży, znów plusk oderwał na chwilę od nich, mój wzrok. Przeczekałam bez ruchu kilka sekund, bacznie obserwując powierzchnię wody. Tym razem gotując się do ataku, przywarłem do piaszczystego dna. Na tle jasnego nieba, nad konarami zatopionego drzewa, pojawiła się nagle, płynąca pod prąd strzebla. Była bardzo zmęczona. Nie radząc sobie z szybką w tym miejscu rzeką, raz po raz spychana przez silny jej nurt, próbowała dopłynąć do bezpiecznego, jak przypuszczała, brzegu. Nie spodziewała się mnie w takim miejscu. Strzeliłam ku górze z otwartą paszczą i gdy ją już domykałam, zaciskając szczęki, poczułam coś twardego, co uświadomiło mi, że to podstęp. Było za późno. Nie zważając na wielki ból przeszywający całą głowę, rzuciłam się do ucieczki, między konary leżącego drzewa. Jednak niewidzialna siła brutalnie odciągnęła mnie od nich. Skoczyłam z całą siłą pod prąd, wykonując niezliczoną ilość młynków. Wszystko na próżno. Niewidzialna nić rozdzierająca z bólu czaszkę, nie pozwalała na dłuższe odjazdy i próbę pozbycia się drewnianej rybki uzbrojonej w hak. Zmęczona bardzo- przystanęłam na chwilę przy dnie. Teraz dopiero, zauważyłam na brzegu, wielką sylwetkę zwierzęcia, która zlana do tej pory z otoczeniem, uniosła się nagle i stanęła na dwóch łapach, ciągnąc niewidzialną nić, ze mną na końcu- w swoje pobliże. Jeszcze raz rzuciłam się do ucieczki, tym razem z prądem, wyskoczywszy wysoko nad wodę, próbowałam się pozbyć obcego ciała. Nie czułam już bólu! Ponowiłam próbę uwolnienia się.Niewidzialna siła zawróciła mnie jednak bezpardonowo w stronę brzegu. Zdrętwiałam ze. strachu i zmęczenia. Poczułam znów piekący ból! Straciłam przytomność. Gdy świadomość wróciła, leżałam już na zaśnieżonej trawie, a nade mną stało wielkie zwierzę, które przyglądało mi się uważnie. Nagle poraził mnie i na chwilę oślepił, błysk! Po chwili odzyskawszy wzrok, zauważyłam, jak jego wielkie łapska, zbliżały się do mnie. Targnęłam ciałem z całej mocy, w ostatnim geście rozpaczy. Pomyślałam sobie, że to koniec! Gdy nagle poczułam ciepło bijące od nich, i ich delikatny dotyk. Ból promieniujący od głowy do całego ciała- nagle ustał. Zamknęłam szczękę. Nie było już haka i zdradzieckiej rybki, której w żaden sposób nie mogłam się pozbyć będąc w wodzie. Zwierzę, delikatnie uniosło mnie do góry, usłyszałam jakby cmoknięcie. Brakowało mi już tlenu. W tej właśnie chwili moje ciało oblał strumień wody, czułam, jak jej uzdrawiająca moc, przywraca moje nadwątlone siły. Jeszcze przez chwilę czułam lekki uścisk łap zwierzęcia, przytrzymującego mnie w wodzie. Po czym wszystko ustało. Pozostałam sama. Stałam tam jeszcze przez chwilę, przy brzegu. Upewniłam się płynąc wolno, czy nic mnie już nie krępuje. Wyglądało, że zostałam uwolniona. Wystrzeliłam z całych sił do swojego matecznika. Ból minął bezpowrotnie i tylko łomot serca przypominał, o moim dramatycznym przeżyciu. Obserwowałam jak zwierz, wrzuca inną rybkę, w okolice zatopionego drzewa i wielkiego zębacza, który połakomiwszy się na nią, szarpany z wielką siłą, został wyciągnięty ze swojej matni. Zasnęłam ze zmęczenia. Po ocknięciu się, długo nie ruszałam się z miejsca. Dokładnie przyglądałam się obu brzegom, wypatrując niebezpieczeństwa. Od dziś będę to robić staranniej. Długo będę pamiętała, tego niezwykle wyrafinowanego zwierzaka i wystrzegała się go -jak wielkiej fali. Do teraz jednak nie mogę zrozumieć, dlaczego mnie wypuścił! Ja jeśli byłabym głodna zjadłabym swoją ofiarę! Jeśli syta- nie polowałabym!A szczupak? Zapytałem we śnie. Nigdy więcej nie spotkałam go w mojej wodzie!"Więcej na: tadeusztyszka.bloog.plZapraszam serdecznie.